Przejdź do głównej zawartości

Wrażliwość Chełmońskiego- historia pewnego poranka z 1892

 "On wiedział jaką dziwną radość i tęsknotę za ludźmi wywołuje dźwięk pocztowego dzwonka na stepie, zatopionym w mgle gęstej i perlistej rosie. (...) On jeden malował muzykę wieczoru: chmury komarów i brzęczenie przelatującego z sadu do sadu chrabąszcza; on chciał by nad łąkami kwiliła czajka, by karczma dudniła całą wściekłością oberka, by jarmark huczał całym warchołem zmieszanych głosów, by znad dalekich nocnych pastwisk rozlegało się rżenie koni- chciał też, by w obrazie zaległa cisza nocy, ta cisza w której ucho zdaje się łowić cichy chrzęst drgania promieni wschodzących nad ranem gwiazd oriona."
Stanisław Witkiewicz, Sztuka polska. Malarstwo.

    Zwykle, interesując się czymś, nasz gust kieruje naszą uwagę w stronę rzeczy, które nam się podobają. Skupiamy się na nich bardziej, pozwalamy sobie na głębszą interpretację. Tak jest i ze mną – moją słabością są pejzaże i studia natury. Jednym z moich ulubionych dzieł jest "Studium traw" z 1503 roku Albrechta Dürera. Wizjoneryzm Durera był imponujący – kto inny mógłby oddać hołd zwykłym chwastom, przedstawiając je jako skomplikowany, mały, ale wielki świat? Będący gdzieś pośrodku, nieistotny dla wielu, jednak zachwycający, gdy zwróci się na nie uwagę.
    Dziś nie chcę mówić więcej o renesansowym artyście, ale o polskim realiście. Podobnie patrzę na nieco zapomniany dziś obraz Józefa Chełmońskiego, "Świt".
Józef Chełmoński "Świt" 1892r. Muzeum Narodowe w Krakowie

    Zarówno Albrechta Dürera, jak i Józefa Chełmońskiego, mimo różnic czasowych i stylu malarskiego, łączyła głęboka wrażliwość na naturę oraz niezwykła precyzja w oddawaniu detali. Ich twórczość, choć reprezentująca różne epoki, pozostawiła ślad w historii sztuki dzięki podobieństwom w podejściu do techniki, warstwy wizualnej, inspiracji i wrażliwości artystycznej.

Albrecht Dürer, "Studium Trawy", 1503,Muzeum Albertina, Wiedeń
    Mimo mistrzostwa niemieckiego malarza, reprezentującego okres renesansu, bliżej mi do wolności frazy w pracach Chełmońskiego. Dürer posługiwał się technikami rysunku i malarstwa, cechującymi się precyzją, delikatnością linii oraz matematyczną równowagą. Jego wycyzelowane do granic możliwości prace, w tym "Studium traw", emanują niemal naukową dokładnością, a równocześnie ukazują
głęboką wrażliwość na piękno przyrody.

    W przeciwieństwie do Dürera, Józef Chełmoński, reprezentujący naturalizm, stosował mocne, realistyczne pociągnięcia pędzla. Jego prace, zwłaszcza malarstwo krajobrazów wiejskich oraz ptactwa i bydła, charakteryzują się intensywnymi kolorami i dynamiczną kompozycją. Warstwa wizualna jego dzieł jest na wskroś romantyczna, pełna życia, oddając ruch i dynamizm natury. Chełmoński skupiał się na realistycznym oddaniu życia wiejskiego, pozostając wierny obserwacjom środowiska i prostocie codziennego życia. Swoją miłość do krajobrazów polskiej wsi nabył już w okresie dzieciństwa.


    Józef Chełmoński urodził się 7 listopada 1849 roku w malowniczych Boczkach, urokliwej wsi położonej zaledwie kilka kilometrów od Łowicza. Jego rodzicami byli Józef Adam Chełmoński oraz Izabela z domu Łoskowska. Rodzina artysty należała do zubożałej szlachty, a ojciec Józefa pełnił funkcję wójta gminy oraz był właścicielem lub dzierżawcą folwarku, zależnie od różnych źródeł.
Wychowanie młodego Chełmońskiego było przesiąknięte pietyzmem i szacunkiem dla nauki oraz kultury. To środowisko sprzyjało nie tylko rozwijaniu patriotyzmu, lecz również zainteresowaniu się kulturą ludową. Studiując dzieła tego artysty, można odnieść wrażenie, że jego dzieciństwo spędzone w Boczkach miało istotny wpływ na formowanie jego osobowości. Tam młody Józef poznawał wiejskie życie, uczestniczył w pracach polowych zgodnie z porami roku i zgłębiał tradycje oraz obrzędy ludowe. Aktywnie uczestniczył w życiu społeczności wiejskiej, bawiąc się i odkrywając okoliczne tereny razem z dziećmi sąsiadów. Jak pisał dr Jan Wegner:

J. Chełmoński, rok. 1864, Biblioteka Narodowa, Polona.pl
    "Tuż obok Łowicza była jego wioska rodzinna. Znał tam każdego chłopa, każdą zagrodę, każde drzewo; […] Mały Ziunko z każdym rokiem zacieśniał stosunki z chłopami, zwłaszcza że często odwiedzali oni kancelarię ojca, który był wójtem, najpierw w Boczkach, a potem w Serokach koło Sochaczewa."

    Po ukończeniu edukacji w Łowiczu, Chełmoński przeniósł się do Warszawy, gdzie rozpoczął studia w Klasie Rysunkowej pod kierunkiem Wojciecha Gersona. Rozszerzanie horyzontów pod czujnym okiem wymagającego mentora nie było łatwym wyzwaniem. Gerson głosił zasadę "artysty uczącego się", co oznaczało nie tylko biegłe posługiwanie się narzędziami malarskimi czy rysunkowymi, ale również posiadanie wszechstronnej wiedzy ogólnej, nie tylko związanej bezpośrednio z profesją artysty. Wpływ Gersona na Chełmońskiego był znaczący, co artysta wyraził w liście do przyjaciela, pisarza i krytyka Antoniego Sygietyńskiego:

„Co do udziału Gersona w mojej nauce i wyrobieniu wyobraźni o wysokim powołaniu artysty, to śmiało powiedzieć mogę, że jemu jedynemu zawdzięczam wszystko.”

J. Chełmoński, 1973, arch. Piotr Szczepankowski-Chełmoński
    W poszukiwaniu natchnienia Chełmoński podążył za inspiracją, podróżując po Europie i zdobywając uznanie w Monachium. To tam dojrzał artystycznie i odnalazł swoją drogę na torach realizmu przesyconego uczuciowością i romantyzmem. Jednak na rodzimych ziemiach musiał mierzyć się z krytyką. Konserwatywni recenzenci, nie odmawiając mu talentu, wielokrotnie zwracali uwagę na brak konsekwencji w studium prac czy niedostateczną harmonię w stopniowaniu kolorystyki.
    Sztuka monachijska i samo miasto nie zawsze spełniały oczekiwania artysty, o czym zwierzał się w listach Gersonowi. W poszukiwaniu natchnienia przeniósł się do Paryża, gdzie osiągnął spektakularny sukces, szczególnie pod względem finansowym. Jego prace zdobywały uznanie i cieszyły się dużym zainteresowaniem, ale wzrost popularności skutkował stopniowym zanikiem kreatywności. Chełmoński wpadł w rutynę i zainteresowanie komercjalizacją swojej sztuki.
Józef Chełmoński , Paryż 1885-1887, źródło: Biblioteka Narodowa, Polona.pl

    W rezultacie obrazy artysty przestały cieszyć się tak dużym popytem, co skłoniło go do przemyślenia podejścia twórczego. Zdecydował się na powrót do Polski, gdzie zaczął zbierać uznanie. Niemniej jednak, wycofał się z życia publicznego, osiedlając się na mazowieckiej prowincji w Kuklówce. W tym okresie jego twórczość, pierwotnie skupiona głównie na scenach rodzajowych, zaczęła ewoluować w kierunku pejzażu.
Dworek Kuklówka Józefa chełmońskiego XIX-XX w. arch. Piotr Szczepankowski-Chełmoński 


J. Chełmoński, Kuklówka, około 1910 r., arch. Piotr Szczepankowski-Chełmoński


"Za razu wydawał mi się pospolity i nieokrzesany, ale po wyjeździe gości, jak zostaliśmy sami, podbił mnie prostotą i dziecinną szczerością. Wielki to musi być charakter a spostrzeżenia jakie robi o charakterze ludzi, bardzo trafne są. (...) Ogromną ma pogardę dla pieniędzy, form światowych i ludzi bawiących się."- Pia górska we wspomnieniach o Chełmońskim."

    Samodzielnie zarządzał gospodarstwem, skupiając się na pracach polowych, dbając o stajnię, nie bojąc się nietypowych rozwiązań, jak ulokowanie koni w opróżnionym z mebli pokoju, w domu podczas remontu stajni. Nie tylko obowiązki rolnicze leżały na jego barkach. Chełmoński z wielkim pietyzmem troszczył się również o hodowane w domu zwierzęta, w tym boćka, którego losy były mu bliskie. W malowniczym pejzażu rolnym zawsze towarzyszyła mu wierna sfora psów, które dzielnie podążały za nim podczas wszystkich zajęć. Praca artysty przeplatała się w Kuklówce z pracą w gospodarstwie, tworząc harmonię między światem przyrody a światem sztuki.
W pracowni w Kuklówce w 1909 r. arch. Piotr Szczepankowski-Chełmoński


"Siedzi cicho, jak jaki gazda w swojej chałupie, od świata blisko, od ludzi z daleka i nic go nie obchodzi co o nim Europa myśli..."

Tygodnik ilustrowany, przełom XIX/XX w.

    Niechętny utartym szlakom, artysta wybrał malować życie wiejskie, oddając hołd prostocie i pięknu przyrody. W trakcie tego spokojnego wiejskiego życia powstało najwięcej prac nacechowanych pełnią subtelnych niuansów, które nie tylko odzwierciedlają talent, ale także miłość do ojczystego krajobrazu.

    Pewnego poranka w 1892 roku widok wschodzącego słońca dla Chełmońskiego ukazał się jako układ najdelikatniejszych, miękkich plam, powoli snujących się po płótnie, skąpanych w tajemniczym mglistym zawieszeniu. W tej impresji miękkiego światła, ofiarowanej chwili przejścia między mrokiem nocy a jasnością dnia, artysta wprowadza atmosferę mistycznego zaklęcia, by schować się bezpiecznie za nieznanym. Nie do końca czytelne kontury obiektów w oddali pokryte są miękką, gęstą mgłą, czając się w tle, co nadaje uczucie głębi i rozległości przestrzeni ukrywanej przez poranną rosę. Złocisto-różowa zorza wtapia się w unoszące się ku górze chłodne kłęby mgły, ściągając ją z ledwo rozbudzonych roślin, falujących niespiesznie w rytm budzącego się dnia. Ten idylliczny widok trwa tylko chwilę, zawieszony w teraźniejszości między historią wczorajszej nocy a nieznaną przyszłością dnia. Zaprasza widza w swoje bezpieczne, ciepłe objęcia, obiecując nowy pogodny dzień gdzieś po środku lata.
Józef Chełmoński "Świt" 1892r. Muzeum Narodowe w Krakowie

    Dzięki braku dosłowności w przedstawieniu krajobrazu, obraz ten pozostaje bardzo tajemniczy i na swój sposób nostalgiczny. Malarz buduje przestrzeń bardziej światłem niż obiektami, pozostawiając wiele niedopowiedzeń. Co kryje się za poranną mgłą? Horyzontalna kompozycja łączy łagodnie przenikające się strefy. Ciężko znaleźć koniec pola, jak wysoko sięga mgła, a może jak nisko nad horyzontem wznosi się słońce.
    Na pierwszym planie, subtelne detale roślinności oraz delikatne refleksy światła na mokrych kłosach trawy sugerują, że dzieło zostało namalowane w chwili, gdy noc ustępowała pierwszym promieniom słońca. Ta mistyczna przestrzeń emanuje spokojem i harmonią, przypominając o ulotności chwil i pięknie otaczającej przyrody o poranku. Mgła unosząca się nad łąką najgęstsza wydaje się bliżej powierzchni, gdzie zetknięcie z trawą nadaje jej mieniący się charakter. Stopniowo w miarę unoszenia się ku górze, mgła staje się coraz bardziej przejrzysta, łącząc się z niebem. Przedstawiona w fioletowych i podobnych mu chłodnych tonacjach, nadaje jej delikatny i subtelny charakter. W ciepłym odbiciu nieba i ziemi, kolor ten wprowadza uczucie nieśmiałości i ulotności, podkreślając efemeryczność chwili. Mrok znika, nasycając się intensywnym światłem blisko horyzontu do łagodniejszego rozproszenia w górnej części obrazu. Te subtelne przejścia oddają mistrzostwo w kreowaniu harmonijnych kompozycji.
J. Chełmoński z psem, Kuklówka lata 90. XX w., Archiwum Pałacu Radziejowice 

    Józef Chełmoński zmarł 6 kwietnia 1914 r. w Kuklówce, nie doczekawszy wyzwolenia Polski, której kulturę i tradycję w sposób wręcz reportażowy dokumentował. Zgodnie ze swoją ostatnią wolą został pochowany na cmentarzu w pobliskim Ojrzanowie. W pogrzebie brał udział Tadeusz Pruszkowski, polski malarz, krytyk artystyczny i pedagog:

    "Nie znałem Chełmońskiego. Tak się złożyło, że po powrocie do kraju trafiłem na jego pogrzeb. Niosłem go do grobu wraz z innymi młodymi malarzami. Nic bardziej zgodnego z charakterem sztuki Chełmońskiego jak ten jego niezapomniany pogrzeb. Poprzez drogi rozmokłe, poprzez miedze polami nieśliśmy Chełmońskiego na cmentarzyk, malutki wiejski (...). Skowronki dzwoniły podczas tej dziwnej podróży olbrzyma, niesionego na barkach małych człapiących ludzi. Myślałem wtedy o rozumie człowieka, który uciekł od zgiełku, od knowań, od intryg, od zawiści i najtrafniejszym sposobem założył sobie życie pogrążone w naturze otoczony tem wszystkim co lubił i pozbawionego wszystkiego, czego nie znosił. (...) Życzył sobie spocząć na wiejskim cmentarzu z dala od grobów zasłużonych i tak się stało..."

    "Świt" Zalazł się w kolekcji Feliksa Jasieńskiego barwnej postaci krakowskiego świata znanego wszystkim jako Manggha. W 1920 roku Jasieński, pierwotnie planując przekazać swoje zbiory Muzeum Narodowemu w Warszawie, ostatecznie zmienił swoją decyzję. Powodem był ostrzał ze strony lokalnej prasy po wystawie jego kolekcji japońskiej w pałacu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. W rezultacie postanowił podarować swoje bogactwo miastu Kraków, z dedykacją dla Muzeum Narodowego w Krakowie. W ramach tej hojnej darowizny przekazał około 15 tysięcy eksponatów, z czego ponad 6,5 tysiąca było związanych z tematyką japońską Wśród nich znalazł się i "Świt Chełmońskiego. Który po dziś dzień, możemy podziwiać w Galerii Sztuki Polskiej XIX w. w Sukiennicach.
J. Chełmoński, ok. 1906 r. arch. Piotr Szczepankowski-Chełmoński

Bibliografia:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłopiec i czapla- tajemnicze dzieło, w którym pytanie "Jak żyjesz?" ukrywa prawdziwe bogactwo w znaczeniu niezrozumienia

UWAGA!  Artykuł zawiera dużą dawkę spoilerów. Jeśli nie chcesz sobie psuć seansu, to wróć tu po nim!       Pierwszym poważnym wstrząsem w spokojnym życiu fanów świata kreowanego przez Studio Ghibli było ogłoszenie w 2013 roku, że film " Zrywa się wiatr " będzie ostatnim w karierze Hayao Miyazakiego.  Jak to? Dlaczego...?       Gorzka prawda o tym, że nikt nie jest nieśmiertelny, dotknęła fanów świata stworzonego przez tego utytułowanego twórcę wcześniej, niż byliby skłonni się przyznać. Dodatkowo, nie poprawił tej fatalistycznej wizji fakt, że na pożegnanie nie otrzymaliśmy typowego dla Miyazakiego obrazu, pełnego metaforycznych zwrotów, wysublimowanych relacji międzyludzkich, nieodzownej dla jego prac dziecięcej niewinności czy romantycznego uwielbienia piękna natury i otaczającego nas świata. Zamiast tego, dostaliśmy zgrabną biografię konstruktora samolotów w filmie " Zrywa się wiatr" (風立ちぬ). Jednak nie chcę, aby to zabrzmiało jak narzekan...

Kiedy cisza gór spotyka krzyk demokracji: Mnich, karabin i narodziny nowego ustroju

Recenzja zawiera dużą dawkę spoilerów, przed obejrzeniem filmu czytasz na własną odpowiedzialność! „Tradycja nie jest klatką. Jest mapą.” - cytat z filmu Mnich i Karabin      Kiedy „Lunana. Szkoła na końcu świata” jako pierwszy w historii Bhutanu film zdobył nominację do Oscara w kategorii filmu międzynarodowego, stało się jasne, że Pawo Choyning Dorji to talent, który nie boi się sięgać po wielkie marzenia. To sukces tym bardziej godny podziwu, że Dorji, będący jednocześnie reżyserem i scenarzystą, debiutował tym filmem na międzynarodowej scenie. „Lunana” zaskoczyła subtelnością i głębią, odkrywając skarby bhutańskiej duszy w odległej wiosce, gdzie czas zdaje się zatrzymać, a piękno tkwi w prostocie. Ale sukces „Lunany” to dopiero początek – zapowiedź czegoś większego. Plakat z filmu Mnich i karabin- reż. P awo Choyning Dorji, dys. Aurora films      „Mnich i karabin” to zupełnie inne dzieło – dzikie, nieokiełznane, rzucające się na widza z energią, która r...

Czy zombie może stać się rzeczywistością?

    Wiele osób czerpie niekłamaną satysfakcję z oglądania filmów grozy. Zresztą, co by nie mówić miłośnicy tego typu seansów mają w czym wybierać! Liczba podgatunków horrorów jest tak ogromna, że próba wymienienia ich wszystkich naraz wydaje się niemożliwa. Obejmują one obszary od filmów z elementami found footage, poprzez gore, historie o opętaniach, aż po te związane z kanibalizmem, czy zombie. Grafika została stworzona przy użyciu programu Canva z wykorzystaniem technologii ai No właśnie ZOMBIE.       Mówiąc o zombie, poruszamy temat niezwykle fascynujący, lecz równocześnie szokujący. Choć zazwyczaj zwykliśmy myśleć o tych zarażonych bezrozumnych biedakach jak o elemencie fantazji. Przedstawiane na ekranie i w książkach wizje apokalipsy zombie budzą pewne refleksje. Powstało w popkulturze wiele scenariuszy ukazujących potencjalną zagładę ludzkości sięgającą od nieco prawdopodobnych, takich jak tajemnicza korporacja z parasolką w logo, uwalniająca śmierci...